Usiadłam na łóżku wraz z pierwszymi
promieniami słońca, które wpadły do mojej komnaty przez okno. Zsunęłam się z
wielkiego łoża i stanęłam przed lustrem.
A, więc to właśnie tak czuje się Panna
Młoda.
Zaśmiałam się cicho
i weszłam do łazienki. Gorący prysznic zmył z ciała i twarzy reztki snu, które
pozostały po rozkosznie przespanej nocy. Usiadłam przy perłowej toaletce
ozdobionej szmaragdami i zaczęłam powoli suszyć swoje czarne włosy.
Pozostawiłam je delikatnie pofalowane i spojrzałam w swoje odbicie. Nigdy nie
należałam do pustych dziewczyn ale byłam piękną. Usłyszałam pukanie.
-Proszę.- zawołałam
-Już wstałaś?-
zapytała ciotka Narcyza wchodząc do środka- Ślub dopiero za parę godzin.
-Nie lubię robić
niczego na ostatnią chwilę. Tym bardziej szykować się do własnego ślubu, który
powinien być najszczęśliwszym dniem w moim życiu.
Zauważyłam na jej
twarzy grymas strachu. Zdziwiona spojrzałam na nią.
-Will byłaby z
Ciebie dumna. –westchnęła Narcyza
Pomadka, którą
trzymałam w dłoni spadła z hukiem na białą posadzkę. Zamknęłam oczy i wzięłam
dwa głębsze wdechy. Poczułam na swoim
ramieniu jej chłodną dłoń.
-To minie.
-Jakoś nie chce.
Muszę ją odwiedzić.- westchnęłam
-Zaraz jest ślub.-
zaprotestowała Narcyza
-Zdążę. – warknęłam
i szybko się ubrałam
Nie patrząc na
służbę wybiegłam z Malfoy Manor i wbiegłam na pobliski cmentarz. Powoli
przemierzałam znajomą już dla mnie ścieżkę i stanęłam przed znajomym
nagrobkiem.
Wilhelmina Druella Lestrange
19.03.1973- 15. 01. 1992
rok
Za szybko odeszła
Usiadłam na
chłodnej ziemi i spojrzałam na kwitnące lilie.
-Szkoda, że Cię tu
ze mną nie ma. –westchnęłam
Zamknęłam oczy i
starałam sobie przypomnieć ten feralny dzień. Oprócz paru przebłysków, które
czasem męczyły mnie w snach nic nie pamiętałam. Z westchnieniem wstałam i
wyczarowałam kolejne lilie. Powolnym krokiem skierowałam się do Malfoy Manor.
Gdy weszłam do środka od razu napotkałam surowe spojrzenie matki.
-Co ty tu robisz?-
zapytała
-Byłam u Will.
Nie odpowiedziała
tylko od razu skinęła na jakąś skrzatkę.
-Zanieś suknie do
pokoju mojej córki.
Zignorowałam
przestraszone stworzenie i weszłam do swojego pokoju, po raz ostatni jako Panna
Lestrange. Po raz kolejny usiadłam przed toaletka i szybko poprawiłam potargane
przez wiatr włosy. Usłyszałam jak do łazienki wchodzi ciotka Narcyza z suknią
na ramionach. Spojrzałam w lustro i zawahałam się.
-Będzie dobrze?-
zapytałam cicho
Narcyza podeszła do
mnie tak, że dostrzegłam jej twarz w lustrze.
-Jeśli będziesz
miała jakikolwiek problem. Od razu biegnij do mnie.
Uśmiechnęłam się
delikatnie i pokiwałam głową. Spokojnie siedziałam, podczas gdy ciotka Cyzia
bawiła się makijażem. W końcu się odsunęła i mogłam zobaczyć swoje odbicie. Na
bladych policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, rzęsy wydłużone tuszem
rzucały na policzki urocze cienie a usta pomalowane czerwoną szminka, wydały
się pełniejsze. Parę kosmyków czarnych włosów zostały zaplecione z tyłu, aby
bardziej odsłonić moją twarz. Ciotka Narcyza wplotła w nie zielone kamienie.
Podniosłam się i ubrałam suknię. Była ogromna i przypominała suknię balową z
siedemnastego wieku. Westchnęłam i spojrzałam na wzruszoną ciotkę.
-Jak wy szybko
dorastacie.- westchnęła
Uśmiechnęłam się i
usiadłam na łóżku. Musiałam cierpliwie czekać, aż wuj Lucjusz poprowadzi mnie
do ołtarza. Gdy wszedł do środka natychmiast się podniosła i zniknął ciepły
wyraz twarzy, który pojawiał się tylko przy jego żonie. Mężczyzna ujął mnie
władczo i zaczął prowadzić do drzwi. Zaczęłam powoli liczyć kroki i gdy
usłyszałam muzykę, przywołałam na twarz sztuczny uśmiech.
-Pamiętaj, rób
wszystko, aby nie przynieść wstydu
rodzinie. –zaznaczył chłodno
Kiwnęłam delikatnie
głową na znak, że zrozumiałam. Poprowadził mnie do zadbanego ogrodu, gdzie na
zielonych krzesłach siedzieli weselni goście. Dostrzegłam rodziców Johna,
których jeszcze nie miałam okazji
poznać. Obok nich siedziała
ciotka Narcyza i dziadkowie Dracona. Ode mnie nie było nikogo. Zdusiłam
westchnienie i spojrzałam na przyszłego męża. John miał na sobie czarny
garnitur a jego włosy rozwiewał wiatr.
Pokochasz go…Pokochasz go.
Stanęłam naprzeciw
Johna i spojrzałam na prowadzącego całą ceremonie. Był to starszy mężczyzna o
niebieskich oczach.
-Zebraliśmy się tu
aby połączyć tych dwoje związkiem małżeńskim.
Spojrzałam na gości
i dostrzegłam zaniepokojoną ciotkę Narcyzę. W oknie mojego pokoju dostrzegłam
stojacą matkę i ojca. Uśmiechnęłam się w ich kierunku i ponownie spojrzałam na
Johna.
-Czy ty Johnie
Ryanie Dołohow bierzesz sobie za żonę Megarę Bellatriks Lestrange.
-Tak. –powiedział
mężczyzna
-Czy ty Megaro
Bellatriks Lestrange bierzesz sobie za męża Johna Ryana Dołohowa ?
-Tak. –szepnęłam
-Ogłaszam, że ta
dwójka jest małżeństwem i łączą dwa potężne rody. Możecie się pocałować.
Uśmiechnęłam się w
stronę Johna, który delikatnie ujął moją twarz i wpił się w moje wargi. Nie
wiedziałam, że sama skazałam się na śmierć